środa, 12 maja 2010

Liver May Cry


Poczatek trzyliterowego (raz, dwa, trzy... tak trzy;) miesiaca rozpoczal sie powrotem na swe podkarpackie wlosci pewnego emigranta, mialem okazje sie z owym paniczem spotkac co skonczylo sie, hmn... niestety nie jestem stanie przypomniec wszystkiego, ale ale! w programie byl m.in picie wodki, wina, piwa, plywanie w fontannie, przepychanie sie z anonimowymi ludzmi (nie wiem czy alkoholikami) i zwiedzanie stacji benzynowych ;) Nastepny dzien przyniosl jeszcze bogatszy zestaw doswiadczen zyciowych ktore napewno zaprocentuja (hmn;) w przyszlosci, kto zrobil kupe i na nia narzygal niech spowije mgla tajemnicy hehe co nie K* ;))) tego dnia ma pamiec tez nie zarejestrowala do konca, wystarczy napisac ze obudzilem sie z mandatem i konsola niewiadomego pochodzenia ;) Jak mozecie zwyzywajcie mnie w komentarzach bo czuje sie troche niczym schizofrenik piszacy sam do siebie, niedlugo zaczne zakadac osobne konta zeby nie byc samotny ;) do klawier alkoholicy! nie alkoholicy tez moga cos skrobnac ;]

4 komentarze:

  1. heloł - z tej strony wrocławski emigrant (nie kurwa nie dubler pawła z pierwszej miłosci!!!!)Ehhh te dwa dni mocno zapadna mi w pamiec (jako czarna dziura w pamieci). aaaaa pierdzacy zapomnial nadmienic dziwne osoby spotykane nad sanem-odechciewa sie pic w tym jakze zasluzonym miejscu.
    elo elo 3 2 0

    OdpowiedzUsuń
  2. hm jesli chodzi ci o te kobity ktorym wszamalem czipsy to fakt, bardziej w tamtym czasie mialem smaka na bigos!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zwyzywać? A proszę... :D Widzę, że strona zaczyna odżywać :p

    OdpowiedzUsuń