
Jako że na ognisku inauguracyjnym byłem trochę niedysponowany, tym razem zamieszczam recenzję w wykonaniu naszego korespondenta polowego - Rudego Komandosa:
Zaczęło się od tego, że w końcu babcia Dziobukkake się uspokoiło i chociaż wieczorem deszcz nie padał. Impreza się kręciła w składzie: Diecko Kukurydzy, Oj Ka La Buda, H****, Ł****, K*******, Wściekły Wombat, Cazy-PiggY, Pierdzący Ciufciami, Rudy Komandos, Badyl, Dziobukkake, Sz****, kuzyn Dziecka Kukurydzy, M***** M**** i chyba tyle. Wino jak zawsze lało się strumieniem. Przeżyliśmy lekką żałobę, bo zaginęło nam 5 kubeczków. 1 po jakimś czasie się znalazł, ale połamany. Każdy pierdolił swoje, każdy dodał coś od siebie, powspominaliśmy stare, szkolne czasy, czyli wagary, chlanie, jaranie, seks w krzakach i te sprawy. Zorientowaliśmy się nagle, że minęło ok 1.5h, odkąd koledzy gdzieś poszli i zaginęli w czasoprzestrzeni lasu, w którym straszy koń bez jeźdźca, bez głowy i z czerwonymi oczami. Nikt nie wziął ze sobą cukru w kostkach, za mężna to ekipa, żeby się cukrem bronić. W pewnym momencie Dziobukkake odleciał. Do dziś nie potrafi wytłumaczyć, co się z nim naprawdę wtedy działo, jakie jednorożce i ogry widział. Wspaniałomyślni i dobroduszni xD Badyl i Rudzy Komandos wzięli go na spacer, z którego w sumie też niewiele pamiętają. Parę zgonów później szykowaliśmy się do wyjścia. Ktoś zaczął wyć, nie wiadomo, czy aby odstraszyć sowę, czy żeby odstraszyć laski. Po drodze parę razy się pogubiliśmy, co z DKukurydzy chuj wie. Co z telefonem Pierdzącego wie drugi chuj. Uwieńczeniem ogniska była piękna gleba Crazy-PiggY i Oj Ka La Buda wraz ze swoim namiotem na choinkę. Na szczęście nie jebała tak, jak ta tarasowa. Wpierdalając na przystanku koło cepka paprykowe orzeszki i chlejąc wodę, która miała uchronić nas przed kacem, a której magiczna moc się chyba wyczerpała, zastanawialiśmy się, co z następnym ogniskiem. Gdy deszcz zaczynał lać coraz lepiej pojszliśmy do doma. Niedziela upłynęła na kacu, a jeśli ktoś nie wie, parę osób miało okazję widzieć najebanego Ciufciającego Pierdami ze spodniami zsuniętymi do kolan xD
Oj!
Wesoło było...hm... :D
OdpowiedzUsuńGdzie bylem, co robilem i gdzie jest moj telefon. Ps. Kiedy wytrzezwieje ps. Kto przoduje w olimpiadzie? :)Pierdzacy ciufciami
OdpowiedzUsuńNie pytaj gdzie byles, nie pytaj co robiles, a reszta to juz nie moj biznes ;))
OdpowiedzUsuńjestem
OdpowiedzUsuńHmmm...
OdpowiedzUsuńNo tak, nic mi nie było do momentu jak nie wyszłam z lasu^^ jee bliskie spotkanie z choinką:D
OdpowiedzUsuńA rydzyk oczywiście wymiatał :):D